Pamiętasz kiedy tak
naprawdę poczuliśmy miłość? Kiedy było tak idealnie?
Czy wtedy było warto tak się starać?
Któregoś zimowego
wieczoru siedziałam z Blanką w salonie, zajadałam się szarlotką i wypłakiwałam
się przyjaciółce w rękaw. Byłam zła, podenerwowana i smutna, co mogło wynikać z
zbliżającego się okresu lub z gorączki i przeziębienia; narzekałam na ciebie,
na pracę, na swoje marne życie. Blanka wytrwale to wytrzymywała, wysłuchując
mojego bełkotu i paplania, bo "coś jest nie tak". W sumie to wszystko było w
porządku, ale to ja niepotrzebnie wmawiałam sobie nieprawdę. Odnosiłam
wrażenie, że mnie unikasz, szukasz byle jakiej wymówki, aby wymigać się od
spotkań. Niby byliśmy parą, niby chodziliśmy na randki, niby było dobrze. Ale
mi ciągle coś nie pasowało. Może po prostu zaczynało mi na tobie zależeć,
zaczęłam czuć miłość krążącą w powietrzu bardziej. A ty, mimo że wiedziałeś coś się ze mną
dzieję, też nie potrafiłeś zrobić tego kolejnego kroku.
-Blanka, no. Ja go
kocham. – wydukałam wpychając w siebie kolejną porcję ciasta.
-No to mu to powiedź.
-Nie wiem jak. Poza
tym on się na mnie chyba obraził, bo się nie odzywa. – sięgnęłam po paczkę
niebieskich L&M, a Blanka skomentowała to przeciągłym „ehhhh, nie rozumiem
cię dziewczyno”
Byłam głupia, tak bardzo mi na tobie zależało. Teraz wiem,
że był to duży błąd.
Skończyłam palić i
zaproponowałam przyjaciółce kawę, choć było już po 22. Poszłam do małej kuchni,
wstawiłam czajnik, nasypałam dwie łyżeczki kremowej kawy do kubków. Stanęłam
przy oknie i zobaczyłam twój samochód po blokiem. Myślałam, że mi się
przewidziało, albo ktoś ma podobne auto jak ty. Ale po chwili usłyszałam
dzwonek do drzwi. Stałeś z małą, herbaciną różyczką i słodkim uśmiechem na
ustach.
-Andrzej, co ty tu
robisz?
-Kocham cię. I jestem
kretynem, bo nie umiem tego okazywać. – powiedziałeś jednym tchem i pocałowałeś
mnie tak, że przywarłam plecami do szafy
stojącej w korytarzu.
Wplątałeś długie palce
w moje rozpuszczone włosy i delikatnie masowałeś skórę głowy. Twój kilkudniowy
zarost przyjemnie drażnił moją brodę. Całowałeś mnie delikatnie, ale stanowczo.
Tak jak nigdy wcześniej. Miłą chwilę zaprzestało chrząknięcie Blanki i jej
wesołe „będę się zbierać, na razie kochani! Ol, zadzwoń!”
-Co powiesz na wspólną
kąpiel? – zapytałeś cholernie zmysłowym głosem.
-Bardzo chętnie. –
odpowiedziałam pogodnym uśmiechem.
Posadziłeś mnie na
łazienkowej szafce, odkręciłeś kurek z gorącą wodą, ująłeś moją twarz w wielkie
dłonie i głęboko wpatrywałeś się w moje oczy. Znaliśmy się już długo, ale
dopiero teraz dostrzegłam masę detali i szczegółów w twoim wyglądzie. Małe,
niebieskie oczy, przydługie, brązowe włosy, zarost dodający męskości, mała
zmarszczka na czole, kilka pieprzyków na twarzy, charakterystyczna, wysoko
osadzona żuchwa. Umięśnione ramiona i klatka piersiowa, powybijane palce. Kto
by pomyślał, że coś nas będzie łączyć. Przecież byliśmy zwykłymi znajomymi z
pracy, aż do tego zdarzenia na hali kilka miesięcy temu.
Rozebrałeś mnie i
delikatnie podniosłeś; byłam bezwładna, ale bezpieczna w twoich dużych
ramionach. Usadziłeś mnie na jednym końcu wanny, a po chwili zamoczyłeś swoje
ciało w gorącej wodzie, siadając naprzeciwko mnie. Lustrowałeś moje ciało,
chłonąłeś każdy szczegół, jakbyś widział je po raz pierwszy, co prawdą nie
było. Usiadłam pomiędzy twoimi nogami i poczułam twoje dłonie na moim karku,
łopatkach, biodrach. Subtelnie masowałeś wątłe ciało, namydlając je wrzosowym
płynem do kąpieli. Odprężyłam się i pozwoliłam ci robić co zechciałeś. Twoje
usta wędrowały od płatka mojego ucha poprzez obojczyk, do piersi. Palcami
zataczałeś koła na moim brzuchu, udach, biodrach.
W wannie spędziliśmy
dużo czasu, bo gdy wyszliśmy z łazienki było po północy. Włączyłam małą lampkę
w nowocześnie urządzonej sypialni, zasłoniłam rolety. Położyłam się do dużego
łóżka, a ty po chwili leżałeś obok mnie. Ułożyłam swoją twarz z zagłębienie
twojej szyi i długim paznokciem jeździłam po twojej nagiej klatce piersiowej,
zostawiając lekkie ślady.
-Kocham cię Oliwia. I
obiecuję, że zawsze będę cię kochał. – ucałowałeś moją głowę.
Wtedy ci wierzyłam. Wtedy cię kochałam. Wtedy było pięknie i
idealnie. I było tak jeszcze przez pół roku, ale później... Później wszystko się zmieniło, a to co było, nigdy już nie wróci.
Totalnie cudowny Andrzej, totalnie w moje gusta.
OdpowiedzUsuńI nic więcej nie potrzeba.
Ja naprawdę nie wiem, co napisać. Cholera, to jest tak dobre, że nic więcej mi nie potrzeba.
OdpowiedzUsuńAndrzeja kocham tak, jak robi(bądź robiła to Oliwia).
Po prostu Ci dziękuję, to cudowne!
Przezajebiste :D
OdpowiedzUsuńIm dłużej to czytam, tym bardziej nie wierzę, że taki ideał mógł to spieprzyć. Tyle, że nie ma ideałów...
OdpowiedzUsuńTo jest cudne :-) Andrzej wydawał się ideałem no ale cóż nikt nie jest idealny a w szczególności faceci, niestety...
OdpowiedzUsuńByło tak pięknie między nimi a wszystko się musiało rozjebać. Ciekawe co się takiego stało, że się wszystko popsuło?
OdpowiedzUsuńJezu zakochałam się. To takie cudowne, piękne, emocjonalne i Kajdi to coś KOCHA <3
OdpowiedzUsuńMistrzostwo świata! Kocham to opowiadanie, no! Było pięknie, cudowanie, ale czar prysł jak bańka mydlana... Zawsze coś się musi spieprzyć ;/
OdpowiedzUsuńNawet największe szczęście kiedyś się kończy. Wszystko znika. Najczęściej bez zapowiedzi, nagle. Smutno mi z powodu, że Olliwia nie potrafiła ułożyć sobie życia z Andrzejem. Chociaż nic na to nie zapowiadało.
OdpowiedzUsuńCokolwiek Twojego czytam, załamuję się nad sobą samą :c To jest takie cudowne ♥♥♥ Jesteś mistrzem, naprawdę.
OdpowiedzUsuńAndrzejku, wiedz, że obietnic się nie łamię. Gardzę typami, którzy obiecują, a potem robią swoje.
OdpowiedzUsuńI tak go uwielbiam. Jego i te piękne, niebieskie oczy. ♥
Jejku.. *.*
OdpowiedzUsuńŚwietne to. : )
Czekam na więcej.
Pozdrawiam. : )
Kupiłaś mnie! Rozpływam się totalnie... *.*
OdpowiedzUsuńI pytam: jak taki ktoś idealny może łamać obietnice, no jak?! Czekam na ciąg dalszy!
pozdrawiam,
Patex;*
nie pierdol Wiki, to wszystko jest takie dobre <3
OdpowiedzUsuńEndrju, dlaczego zjebałeś? Mogłeś nie wychodzić z upojnej wanny, zostać tam do końca świata i tak bardzo mi się podobać.
OdpowiedzUsuńOj Andrzej, Andrzej. Dlaczego złożył obietnicę, skoro jej nie dotrzymał. Miał kochać, a skrzywdził Oliwie.
OdpowiedzUsuńMam nadrobione wszystkie twoje trwające historie i jestem oczarowana *.*
OdpowiedzUsuńAndrzeja nie potrafię nie kochać: zostawił nasza bohaterkę i opuścił Bydzię...
Ale po prostu nie potrafię o.
Wierzę, że się opamięta.
Boże, Endrju, przecież obiecywałeś. Ale w rzeczywistości kocham tego niebieskookiego ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, nadrobiłam i czekam na inf. o nowych rozdziałach na moich blogach :)
Zapraszam do siebie ;*
[przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com] #4
[przyjaciel-nie-na-zawsze.blogspot.com] #2
całuję, camilla.;*