wtorek, 25 czerwca 2013

obietnica trzecia




Pamiętasz, kiedy tak bardzo mnie zraniłeś?

Bo ja nigdy tego nie zapomnę.

Marzec był bardzo niemiłym dla mnie miesiącem. Pogoda w kratkę, której ja naprawdę nie cierpiałam, przez co cały czas źle się czułam. Często kręciło mi się w głowie, co mogło wynikać także z namiaru kofeiny, palenia papierosów, przemęczenia czy niedożywienia. Dodatkowo zbliżał się koniec sezonu, który dla ciebie był wyczekiwanym dniem, bo mogłeś w końcu odpocząć. Mieliśmy wyjechać do Hiszpanii na wakacje, pamiętasz? 

Delecta z tobą na czele walczyła bardzo dzielnie, ale jednak uległa Jastrzębskiemu Węglowi, zajmując i tak historyczne, czwarte miejsce. Byłam dumna z drużyny, z całego sztabu, do którego nota bene również należałam i ja. 

Doskonale pamiętam jak podczas pierwszego meczu w Jastrzębiu siedziałam w salonie z Blanką i Sabiną - żoną Dawida Konarskiego. Zaciskałyśmy kciuki, krzyczałyśmy zawzięcie. Ja jako asystentka trenera nie jeździłam z drużyną na mecze wyjazdowe, zajmowałam się głownie meczami na własnej hali. 

-No nie gadaj, że Holmes nie jest przystojny!
-Kubiak lepszy.
-Nieprawda.
Słucham kłótni Sabiny z Blanką na temat urody Jastrzębiaków i wesoło się uśmiecham. Dziewczyny przedrzeźniają się jeszcze chwilę, a ja wstaję z kanapy z zamiarem pójścia do kuchni. Momentalnie zakręca mi się w głowie, tracę równowagę i runę jak długa z powrotem na kanapę.
-Oliwia! – słyszę krzyk żony atakującego Delecty. A później już nic nie słyszę, nic nie widzę. Tylko ciemność.

Budzę się w przerażająco białym pomieszczeniu. Unoszę ciężkie powieki i widzę moje przyjaciółki siedzące na krzesełkach. Po kilku chwilach do sali wchodzi lekarz, wypraszając tym samym dziewczyny. Pyta jak się czuję, a mnie o dziwo nic nie dolega. W tym sensie, że nic mnie nie boli.
-Zrobiliśmy pani dokładne badania. To naprawdę nic poważnego, zwyczajne objawy ciąży. Gratuluję, zostanie pani mamą.– doktor uśmiecha się do mnie pogodnie.
Gwałtowny natłok myśli zaprząta cały mój umysł. Najpierw jest niedowierzanie, później przerażenie, a potem radość. Będę mamą. Noszę pod sercem nasze dziecko. Co prawda nie planowaliśmy jeszcze dzieci, ale mówiłeś , że chciałbyś mieć w przyszłości śliczną córkę albo silnego syna. Pytam się lekarza, który to tydzień. Odpowiada, że siedemnasty. Zdziwiona mówię, że prawie nic nie przytyłam, regularnie miewałam miesiączkę, tylko zdarzały się te omdlenia i zawroty głowy. Doktor odpowiada, że przebieg ciąży jest indywidualny, każda kobieta inaczej go przechodzi, ale że mam się nie martwić, bo wszystko jest w porządku. Po kilku minutach do sali ponownie wchodzą dziewczyny, pytając co mi jest, bo nikt nie chciał im udzielić informacji.
-Jestem w ciąży. – mówię cicho, zdając sobie sprawę, że nie jest jednak tak kolorowo. Mam dwadzieścia jeden lat i zaszłam w niechcianą ciąże. Niechcianą, na pewno nie teraz. Dziewczyny dobiegają do mnie, przytulają i szczerze gratulują, a ja odsuwam od siebie negatywne myśli i cieszę się razem z nimi.
Po kilku godzinach wychodzę ze szpitala w towarzystwie przyjaciółek. 

Czyżbym już wtedy przeczuwała, że nie będzie dobrze? 

Ale później, głupia i naiwna uwierzyłam, że naprawdę będzie wszystko pięknie, a ty na wieść o dziecku chwycisz mnie w ramiona i pocałujesz, mówiąc jak bardzo się cieszysz.
Dlatego z niecierpliwością oczekiwałam na twój powrót z Jastrzębia-Zdroju.

Dzwonek do drzwi rozniósł się po całym moim mieszkaniu. Wiem że to ty, bo wcześniej dzwoniłeś do mnie i poinformowałeś, że gdy tylko dojedziecie do Bydgoszczy skoczysz do siebie na chwilę i przyjeżdżasz do mnie. W rurkach i luźnej, białej bluzce z krótkim rękawkiem podążam do drzwi. Stoisz uśmiechnięty, z rękoma w kieszeniach dżinsów. Rozpięta skórzana kurtka, a pod nią granatowa koszulka.
-Tęskniłem. – mruczysz i całujesz mnie prosto w usta, zamykając za sobą drzwi.
-Ja też. I mam dla ciebie niespodziankę. – mówię i ciągnę cię w stronę salonu.
Siadasz na kanapie, sadzając mnie na swoich kolanach.
-No Oliwia, mów co to za  niespodzianka. – mówisz zaciekawiony, przeczesując dłonią moje długie włosy.
Chwytam twoją dłoń, podnoszę swoją koszulkę i kładę na nagim, płaskim jeszcze brzuchu.
-Jestem w ciąży.
Spoglądasz to na rękę na moim brzuchu, to na moje oczy. Jesteś przerażony, ale to przecież nic złego. Uśmiecham się pokrzepiająco, ale ty zabierasz dłoń z mojego brzucha i wstajesz. Kręcisz się po salonie, nie odzywając się.
-Ale Oliwia? Jak to? – pytasz po dłuższej chwili.
-Normalnie kochanie. Nie cieszysz się? – moja mina staję się coraz bardziej poważna.
-Nie o to chodzi.
-A o co? – pytam zdenerwowana.
-Nie jestem na to gotowy. Oliwia, postaraj się mnie zrozumieć. Mam całe życie przed sobą, moja kariera rozkwita. Nie mogę tego zniszczyć. Wiem, że poradzisz sobie sama. Coś wymyślisz. – mówisz kierując się ku korytarzowi. Idę za tobą i z przerażeniem patrzę jak zakładasz swoją kurtkę.
-Andrzej, co ty robisz?
-Wychodzę. Wiesz, dostałem propozycję z Bełchatowa. Chyba z niej skorzystam. Obiecuję, że będę ci pomagał, jak będę miał wolne.
-Zostawiasz mnie z dzieckiem? – krzyczę ile sił mam w gardę.
-Oliwia, nie dramatyzuj. Przecież będę płacił alimenty. Po prostu nie chcę tego dziecka. Pa mała, dasz sobie radę. – całujesz mnie w głowę i wychodzisz.
Osuwam się po ścianie i wybucham płaczem.

Pieprzony dupek. 
Przez ciebie znienawidziłam tą małą istotę, która teraz jest dla mnie całym światem.
Przez ciebie chciałam ją zabić, bo obwiniałam ją za to, że jej tatuś jest nieodpowiedzialnym idiotą.

Pamiętaj, obiecałeś.
 *
 Cały czas nie wiem jak zakończyć to opowiadanie...
Dodaję, bo dzisiejszy dzień był naprawdę genialny.
Kto chcę razem ze mną pojarać się spotkaniem reprezentacji Argentyny w centrum handlowym? :D


 

niedziela, 9 czerwca 2013

obietnica druga




Pamiętasz kiedy tak naprawdę poczuliśmy miłość? Kiedy było tak idealnie?

Czy wtedy było warto tak się starać?

Któregoś zimowego wieczoru siedziałam z Blanką w salonie, zajadałam się szarlotką i wypłakiwałam się przyjaciółce w rękaw. Byłam zła, podenerwowana i smutna, co mogło wynikać z zbliżającego się okresu lub z gorączki i przeziębienia; narzekałam na ciebie, na pracę, na swoje marne życie. Blanka wytrwale to wytrzymywała, wysłuchując mojego bełkotu i paplania, bo "coś jest nie tak". W sumie to wszystko było w porządku, ale to ja niepotrzebnie wmawiałam sobie nieprawdę. Odnosiłam wrażenie, że mnie unikasz, szukasz byle jakiej wymówki, aby wymigać się od spotkań. Niby byliśmy parą, niby chodziliśmy na randki, niby było dobrze. Ale mi ciągle coś nie pasowało. Może po prostu zaczynało mi na tobie zależeć, zaczęłam czuć miłość krążącą w powietrzu bardziej. A ty, mimo że wiedziałeś coś się ze mną dzieję, też nie potrafiłeś zrobić tego kolejnego kroku.
-Blanka, no. Ja go kocham. – wydukałam wpychając w siebie kolejną porcję ciasta.
-No to mu to powiedź.
-Nie wiem jak. Poza tym on się na mnie chyba obraził, bo się nie odzywa. – sięgnęłam po paczkę niebieskich L&M, a Blanka skomentowała to przeciągłym „ehhhh, nie rozumiem cię dziewczyno”

Byłam głupia, tak bardzo mi na tobie zależało. Teraz wiem, że był to duży błąd.

Skończyłam palić i zaproponowałam przyjaciółce kawę, choć było już po 22. Poszłam do małej kuchni, wstawiłam czajnik, nasypałam dwie łyżeczki kremowej kawy do kubków. Stanęłam przy oknie i zobaczyłam twój samochód po blokiem. Myślałam, że mi się przewidziało, albo ktoś ma podobne auto jak ty. Ale po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Stałeś z małą, herbaciną różyczką i słodkim uśmiechem na ustach.
-Andrzej, co ty tu robisz?
-Kocham cię. I jestem kretynem, bo nie umiem tego okazywać. – powiedziałeś jednym tchem i pocałowałeś mnie tak,  że przywarłam plecami do szafy stojącej w korytarzu.
Wplątałeś długie palce w moje rozpuszczone włosy i delikatnie masowałeś skórę głowy. Twój kilkudniowy zarost przyjemnie drażnił moją brodę. Całowałeś mnie delikatnie, ale stanowczo. Tak jak nigdy wcześniej. Miłą chwilę zaprzestało chrząknięcie Blanki i jej wesołe „będę się zbierać, na razie kochani! Ol, zadzwoń!”
-Co powiesz na wspólną kąpiel? – zapytałeś cholernie zmysłowym głosem.
-Bardzo chętnie. – odpowiedziałam pogodnym uśmiechem.
Posadziłeś mnie na łazienkowej szafce, odkręciłeś kurek z gorącą wodą, ująłeś moją twarz w wielkie dłonie i głęboko wpatrywałeś się w moje oczy. Znaliśmy się już długo, ale dopiero teraz dostrzegłam masę detali i szczegółów w twoim wyglądzie. Małe, niebieskie oczy, przydługie, brązowe włosy, zarost dodający męskości, mała zmarszczka na czole, kilka pieprzyków na twarzy, charakterystyczna, wysoko osadzona żuchwa. Umięśnione ramiona i klatka piersiowa, powybijane palce. Kto by pomyślał, że coś nas będzie łączyć. Przecież byliśmy zwykłymi znajomymi z pracy, aż do tego zdarzenia na hali kilka miesięcy temu.
Rozebrałeś mnie i delikatnie podniosłeś; byłam bezwładna, ale bezpieczna w twoich dużych ramionach. Usadziłeś mnie na jednym końcu wanny, a po chwili zamoczyłeś swoje ciało w gorącej wodzie, siadając naprzeciwko mnie. Lustrowałeś moje ciało, chłonąłeś każdy szczegół, jakbyś widział je po raz pierwszy, co prawdą nie było. Usiadłam pomiędzy twoimi nogami i poczułam twoje dłonie na moim karku, łopatkach, biodrach. Subtelnie masowałeś wątłe ciało, namydlając je wrzosowym płynem do kąpieli. Odprężyłam się i pozwoliłam ci robić co zechciałeś. Twoje usta wędrowały od płatka mojego ucha poprzez obojczyk, do piersi. Palcami zataczałeś koła na moim brzuchu, udach, biodrach.
W wannie spędziliśmy dużo czasu, bo gdy wyszliśmy z łazienki było po północy. Włączyłam małą lampkę w nowocześnie urządzonej sypialni, zasłoniłam rolety. Położyłam się do dużego łóżka, a ty po chwili leżałeś obok mnie. Ułożyłam swoją twarz z zagłębienie twojej szyi i długim paznokciem jeździłam po twojej nagiej klatce piersiowej, zostawiając lekkie ślady.
-Kocham cię Oliwia. I obiecuję, że zawsze będę cię kochał. – ucałowałeś moją głowę.

Wtedy ci wierzyłam. Wtedy cię kochałam. Wtedy było pięknie i idealnie. I było tak jeszcze przez pół roku, ale później... Później wszystko się zmieniło, a to co było, nigdy już nie wróci.

Pamiętaj, obiecałeś.
*
Pierdolę to wszystko. 
tak-się-boje / błagam-o-ciepło