czwartek, 1 sierpnia 2013

epilog




Stoisz nieruchomo w progu ze wzrokiem utkwionym na moich rękach. Tępo wpatrujesz się w zawinięte w rożek trzytygodniowe maleństwo. Bez zaproszenia wchodzisz do środka, zamykając lekko drzwi. Idę do salonu, kołysząc się delikatnie. Idziesz za mną, nie odzywasz się słowem.

Czego chcesz? Po co znów się zjawiasz? Czy mało ci niedotrzymanych obietnic?
Antosia jak na złość zaczyna głośno płakać, a mnie nie udaję się jej uspokoić. Przez chwilę spoglądam na ciebie, a po bladym policzku spływa łza.
-Przepraszam. – mówisz prawie bezgłośnie podchodząc blisko mnie.

Naprawdę cieszę się, że widzę Ciebie znów, choć
było tyle ciężkich chwil, tyle niepotrzebnych słów.
Tyle emocji złych, naprawdę mocnych słów i
nieudanych prób, przegranych, ciężkich prób.
Naprawdę cieszę się, że patrzę w Twoje oczy znów,
że rozmawiamy dziś, dziękuję, że dziś przyszłaś tu.
Bez Ciebie wszystko było dla mnie tak nieważne.
Naprawdę kocham Cię, naprawdę.

Z jednej łzy rodzi się potok. Nie mogąc zapanować nad szlochem, zaczynam się cała trząść. Bierzesz z moich rąk Antoninę i delikatnie kładziesz na swoje duże dłonie. Z zachwytem patrzysz na jej uspakajającą się twarz. Palcem gładzisz czółko dziecka, sprawiając że momentalnie usypia. 

Stoję, wpatrując się w krople deszczu spływające po oknie, wycierając ukradkiem łzy.
-Jestem idiotą, wiem. Oliwia, przepraszam. Błagam, wybacz mi. Pozwól mi to wszystko naprawić. Pozwól mi być z wami.

Wstajesz z kanapy i kierujesz się w stronę sypialni, układając maleństwo na łóżeczku. Po chwili wracasz do salonu i podchodzisz, opierając się o ścianę. Siedzę z podkulonymi nogami na dużym parapecie, z głową odwróconą do szyby, po której spływają miliony kropel deszczu. Czuję jak kładziesz brodę na czubku mojej głowy i delikatnie otaczasz moje wątłe ciało rękoma. Odwracam się lekko i wtulam twarz w twoją umięśnioną klatkę piersiową. Nasłuchuję bicia twojego serca, czuję twój ciepły oddech na moim karku. Cholernie brakowało mi tych rzeczy, brakowało mi ciebie.

Odsuwam się i schodzę z parapetu. Zadzieram głowę do góry, bo dzielące nasze twarze centymetry uniemożliwiają mi spojrzenie ci prosto w oczy. Kładę drobną dłoń na szorstkim policzku, a ty zahaczasz o ucho niesforny kosmyk moich ciemnych włosów. Znów wtulam się w twoje ramiona i trwam w tej pozycji długo, chcąc poczuć jak najwięcej ciebie. 
 -Oliwia, powiedź coś. – schylasz się i szepczesz wprost do mojego ucha.
-Nie obiecuj mi już nic więcej, po prostu bądź. –mruczę, wspinając się na palce, a po chwili czuję smak twoich malinowych ust.
-Kocham cię mała. – mówisz między pocałunkami, a zza ściany słychać ciche łkanie naszej córeczki.

*
KONIEC
*
Nie podoba mi się to coś powyżej, ale dziękuję wszystkim, którzy tu byli.
Na razie robię sobie przerwę, ale na pewno, pewnie niedługo wrócę tu.
I może kiedyś tu, ale to nic pewnego, jeszcze zobaczymy. 
Do zobaczenia, Wiki.