Stoisz nieruchomo w progu ze wzrokiem utkwionym na moich
rękach. Tępo wpatrujesz się w zawinięte w rożek trzytygodniowe maleństwo. Bez
zaproszenia wchodzisz do środka, zamykając lekko drzwi. Idę do salonu, kołysząc
się delikatnie. Idziesz za mną, nie odzywasz się słowem.
Czego chcesz? Po co znów się zjawiasz? Czy mało ci
niedotrzymanych obietnic?
Antosia jak na złość zaczyna głośno płakać, a mnie nie udaję
się jej uspokoić. Przez chwilę spoglądam na ciebie, a po bladym policzku spływa
łza.
-Przepraszam. – mówisz prawie bezgłośnie podchodząc blisko
mnie.
Naprawdę cieszę się, że widzę Ciebie znów, choć
było tyle ciężkich chwil, tyle niepotrzebnych słów.
Tyle emocji złych, naprawdę mocnych słów i
nieudanych prób, przegranych, ciężkich prób.
Naprawdę cieszę się, że patrzę w Twoje oczy znów,
że rozmawiamy dziś, dziękuję, że dziś przyszłaś tu.
Bez Ciebie wszystko było dla mnie tak nieważne.
Naprawdę kocham Cię, naprawdę.
Z jednej łzy rodzi się potok. Nie mogąc zapanować nad
szlochem, zaczynam się cała trząść. Bierzesz z moich rąk Antoninę i delikatnie
kładziesz na swoje duże dłonie. Z zachwytem patrzysz na jej uspakajającą się
twarz. Palcem gładzisz czółko dziecka, sprawiając że momentalnie usypia.
Stoję, wpatrując się w krople deszczu spływające po oknie,
wycierając ukradkiem łzy.
-Jestem idiotą, wiem. Oliwia, przepraszam. Błagam, wybacz
mi. Pozwól mi to wszystko naprawić. Pozwól mi być z wami.
Wstajesz z kanapy i kierujesz się w stronę sypialni,
układając maleństwo na łóżeczku. Po chwili wracasz do salonu i podchodzisz,
opierając się o ścianę. Siedzę z podkulonymi nogami na dużym parapecie, z głową
odwróconą do szyby, po której spływają miliony kropel deszczu. Czuję jak
kładziesz brodę na czubku mojej głowy i delikatnie otaczasz moje wątłe ciało rękoma. Odwracam
się lekko i wtulam twarz w twoją umięśnioną klatkę piersiową. Nasłuchuję bicia
twojego serca, czuję twój ciepły oddech na moim karku. Cholernie brakowało mi
tych rzeczy, brakowało mi ciebie.
Odsuwam się i schodzę z parapetu. Zadzieram głowę do góry,
bo dzielące nasze twarze centymetry uniemożliwiają mi spojrzenie ci prosto w
oczy. Kładę drobną dłoń na szorstkim policzku, a ty zahaczasz o ucho niesforny
kosmyk moich ciemnych włosów. Znów wtulam się w twoje ramiona i trwam w tej
pozycji długo, chcąc poczuć jak najwięcej ciebie.
-Oliwia, powiedź coś. – schylasz się i szepczesz wprost do
mojego ucha.
-Nie obiecuj mi już nic więcej, po prostu bądź. –mruczę,
wspinając się na palce, a po chwili czuję smak twoich malinowych ust.
-Kocham cię mała. – mówisz między pocałunkami, a zza ściany
słychać ciche łkanie naszej córeczki.
*
KONIEC
*
Nie podoba mi się to coś powyżej, ale dziękuję wszystkim, którzy tu byli.
Na razie robię sobie przerwę, ale na pewno, pewnie niedługo wrócę tu.